Wywiad z Joanną Przetakiewicz

Zwycięzcą konkursu Cracow Fashion Awords był Bartosz Kuśnierz za kolekcję "Danil", ale dodatkową nagrodę – staż w domu mody La Mania – jego dyrektor kreatywna przyznała Paulinie Korzeniowskiej za "Ulotną rzeczywistość". Przed pokazem konkursowym młodzi projektanci mieli okazję porozmawiać z Joanną Przetakiewicz, która opowiedziała o swojej drodze do sukcesu i radziła im jak przebić się ze swoimi projektami. Spotkanie prowadził dyrektor ds. PR Krakowskich Szkół Artystycznych – Rafał Stanowski.
Jak pani patrzy na to, co dzieje się w tej chwili w polskiej modzie? Pojawia się coraz więcej firm, młodych projektantów. Jak pani to ocenia? Dzieje się dużo i całe szczęście, że tak jest. Wielu ludzi ma obawy, że rynek w Polsce jest za młody, zbyt świeży, ale prawda jest taka, że to wszystko zależy od nas. My musimy go kreować i napędzać. Zawsze staram się dodawać skrzydeł młodym projektantom, bo to od was zależy w którym kierunku pójdzie polska moda. Musicie wkładać w to serce i wiarę. Przede wszystkim wiarę w siebie.
Prawda jest taka, że wszyscy kochają modę. Świat mody bardzo się zmienił i nieprawdopodobnie zdemokratyzował. Szczególnie od kiedy pojawił się Internet i media społecznościowe, które dają każdemu możliwość zobaczenia pokazu światowej sławy projektanta w czasie rzeczywistym.
Jakie cechy, pani zdaniem, powinien posiadać projektant chcący odnieść sukces w branży modowej? Oczywiście pierwszą podstawową cechą jest talent. Trzeba go w sobie odkryć i pielęgnować. To dzięki niemu rodzą się pasje, które stają się treścią życia. A bycie projektantem to jest treść życia. Ale to wiara w siebie naprawdę czyni cuda. Szczególnie w zawodzie artystycznym, który ociera się o sztukę, wymaga kreatywności tworzenia. Zawsze mówię, że praca to jest głównie pracowitość i wiara w siebie. Ważne byście jako młodzi ludzie, którzy chcą być częścią świata mody mieli tą naturalną umiejętność odbierania bodźców z otoczenia i transformowania ich na wizje mody.
Jak wyglądała pani droga w świecie mody? Już będąc małą dziewczynką miałam bzika na punkcie mody. To była moja mania. Stąd nazwa firmy. Zainteresowanie modą towarzyszyło wszystkim kobietom w mojej rodzinie. Prawie w każdy weekend jeździłam z mamą do Świdra, do pani Basi – krawcowej. Przeglądałam magazyny modowe, przysyłane mamie z za granicy. To było całe moje dzieciństwo.
Oczywiście wtedy było nie do pomyślenia żeby studiować projektowanie mody. Pochodzę z rodziny prawniczej, więc naturalnym wyborem dla mnie było prawo. A po latach w sposób naturalny wróciłam do mody. Zauważyłam, że mimo wielu podróży i dostępu do projektów znanych domów mody, cały czas brakuje mi czegoś, co byłoby bardziej w moim stylu. Zależało mi na tym żebym wchodząc na przyjęcie nie widziała kilku kobiet w tej samej kreacji, ale też żebym jako kobieta bardzo zapracowana miała ubrania, w których mogę iść do szkoły moich synów rano, po południu na biznesowy lunch, a wieczorem do teatru. Ważne jest żeby się określić od samego początku i przede wszystkim nie zmieniać stylu co chwilę. Jeżeli dokładnie wiemy jakie jest nasze DNA, jakie są nasze korzenie, jaka jest nasza stylistyka i estetyka oraz będziemy się jej trzymać i ją konsekwentnie rozwijać to wtedy też będziemy wiedzieć dla kogo tworzymy. To bardzo ważne żebyśmy rozumieli swoją klientkę i wiedzieli czego ona oczekuje. Żaden projektant nie może się oderwać od rzeczywistości i tworzyć rzeczy, w których inni czują się źle. Oczywiście każda kolekcja podzielona jest na modele tak zwane pokazowe czyli te, w których odnajdzie się świetnie super modelka, a później powstają te bardziej komercyjne.
Jak udaje się pani spełniać oczekiwania klientek z całego świata? My tworzymy kolekcje nie tylko na Polskę, ale również sprzedajemy ją do Dubaju, Nowego Jorku, Paryża, Londynu czy Monte Carlo. To rzeczywiście bardzo trudne, bo oczekiwania kobiet w tych krajach są nieprawdopodobnie różne. Dlatego nie starajcie się uszczęśliwiać wszystkich. My tworzymy rzeczy dla wybranej grupy, nie dla mas, dlatego ważne byśmy wyspecjalizowali się w swojej estetyce i promowali ją.
Czy od początku była pani pewna sukcesu marki? Nie, skąd. Otwierając pierwszy butik w Galerii Mokotów zrobiłam to po cichu, bez promocji. Chciałam zobaczyć jaka będzie reakcja stylistów i przede wszystkim klientek. Czy marka się przyjmie. Kiedy po niespełna dwóch miesiącach przyszedł do mnie przerażony manager butiku mówiąc, że wszystko się sprzedaje i zaraz będziemy mieć puste wieszak. Zamiast się cieszyć, byliśmy przerażeni, że w grudniu nie będziemy mieli co sprzedawać i zaczęliśmy na szybko prosić fabrykę, z którą współpracujemy o uruchomienie dla nas dodatkowej produkcji. Wtedy już wiedzieliśmy, że się uda i 2 grudnia zrobiliśmy pierwszy pokaz La Manii i wystawę w Zachęcie.
Jak te wydarzenia pomogły pani w promocji marki? Bardzo, ponieważ ja zrobiłam takie otwarcie na jakie zasługiwała marka – głośne i spektakularne. Polska jest na tyle młodym rynkiem, że tego typu wydarzenia wzbudzają niebywałe zainteresowanie mediów. Tym bardziej, że naszą pierwszą klientką i modelką prezentującą „małą białą” była Anja Rubik.
Jak będzie wyglądała następna kolekcja La Manii? Na pewno estetycznie nic się nie zmieni, bo nasza firma ma bardzo silne DNA, ale coraz bardziej otwieramy się na młodsze pokolenie. Tworzymy teraz linię o nazwie „fit”, na którą będą się składać rzeczy łatwe, proste i przyjemne, które założy zarówno kilkunastoletnia dziewczyna jak i jej mama. Elegancka kobieta będzie się w nich świetnie czuła na wakacjach czy po pracy.
W imieniu wszystkich uczestników spotkania dziękuję pani Joannie Przetakiewicz za przemiłe spotkanie, podczas którego nie tylko opowiedziała o swojej pracy, ale również odpowiadała na wiele innych pytań młodych projektantów, udzielając im cennych rad.